niedziela, 31 sierpnia 2014

Co przybyło, a co ubyło w sierpniu (nowości i denko)

Cześć!
Nie wiem jak u was, ale u mnie lato się powoli kończy. Wieczory są o wiele chłodniejsze, ciężko już o pogodę gdzie można założyć krótkie spodenki czy sukienkę. W tym poście przedstawię wam czego mi 'przybyło' (pod względem kosmetycznym oczywiście) a co zdążyłam wykończyć.



Denko
1. L`Oreal Elseve, cement ceramid odżywka odbudowująca
Bardzo lubię odżywki elseve, mogę ich używać na co dzień, ponieważ nie obciążają włosów, ale je ładnie wygładzają. Na początku miałam niezbyt pochlebne zdanie na jej temat, ale jak zdenkowałam, stwierdziłam że moje włosy są w naprawdę dobrej kondycji
2. Lady Speed Stick, antyperspirant w żelu (nie ma go na zdjęciu, przez przypadek poleciał do kosza :( )
Kupiłam go na zeszłorocznych wakacjach, zawsze po drodze wpadał jakiś inny więc używałam sporadycznie, jednak jest to najskuteczniejszy antyperspirant jakiego używałam. Ładnie pachnie, szybko się wchłania, nie pozostawia plam, i przede wszystkim chroni.
3. Kallos, go go żel pod prysznic rozpieszczający
Żel do dostania w drogerii hebe, niestety jest tam mały wybór żeli pod prysznic nad czym ubolewam. Dla mnie nic specjalnego, przezroczysta, żelowa konsystencja, wydajność normalna, nie pachniał jakoś porywająco. Nie wysuszał skóry.

4. Purederm, złuszczają maska do stóp
Jestem naprawdę zaskoczona rezultatem. Od kilku miesięcy miałam problem z zrogowaciałym naskórkiem, nie potrafiły sobie z nim poradzić nawet kremy Scholl. Warto było przez 2 tygodnie się przemęczyć, teraz ciesze się gładka skórą, co drugi dzień aplikuję krem do stóp aby zachować ten efekt. Zdecydowanie wart swojej ceny, na pewno będę fundować takie SPA swoim stopom co pół roku. Jedyne co może być nie przyjemny to uczucie ściągnięcia skóry podczas noszenia skarpet, oraz potem łuszczenie, najlepiej cały czas chodzić w skarpetach i zakrytych butach.
5. Zrób Sobie Krem, ekstrakt z ananasa- bromelaina
Produkt który miał robić wszystko, a nie robił nic. Mam go z wizażowej wymiany. O ile peelingi enzymatyczne, sklepowe lubię, to ten powodował u mnie wysyp wyprysków, a dowiedziałam się o tym pod koniec pudełeczka. Wyczytałam na wizażu że wiele dziewczyn ma właśnie po nim wypryski, no i niestety zgadzało się, odstawiłam i wypryski zniknęły. Nie złuszczał też naskórka, przebarwienia jak były tak są, a używałam regularnie. Zdecydowanie nie polecam, za tę cenę można w Ziaji zakupić świetny peeling.
6. Biały Jeleń, żel do higieny intymnej z chabrem bławatkiem
Miniatura 50 ml, którą od grudnia zabierałam na różne wyjazdy. Na początku było super, łagodził, odświeżał. a potem nic nie robił. Z tego co czytałam, nie tylko ja tak miałam. Krzywdy mi nie zrobił, ale więcej go nie kupię.
7. Ava, maseczka karotenowa
Wiele osób ją chwaliło, mnie nie zawsze zapycha olej mineralny w składach np. maseczek, ale tutaj niestety zrobił mi krzywdę, co skutkowało podskórnymi ropnymi wypryskami. Zużyłąm tylko połowę. Maseczka ma żółty kolor który zostaje na buzi, a producent każe ją zostawiać do wchłonięcia.. Nie lubię takich maseczek których się nie spłukuję, kupowałam ją przez internet. Nie wyobrażam sobie jednak spać z żółtą buzią ;). Gdyby ktoś był zainteresowany, załączam skład.

8. Lovely, False lashes mascara
Jest to najlepszy tusz, jaki kiedykolwiek miałam. Rozdziela, pogrubia, podkręca, rzęsy są widocznie objętościowo większe. Za tą cenę nie ma co się rozwodzić. Kupiłam go na przecenie -49% w Rossmannie, i dopiero kilka dni temu zaczął się osypywać.
9. Dermika, baza pod makijaż wygładzająca skórę
Ten kto śledzi mnie na instagramie, wie że kupiłam pudełko Shiny Box. W nim była właśnie ta baza. Jednak jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się że baza jest po terminie (pudełko było ze stycznia, ale to chyba znak dla zespołu Shiny że powinni zamienić produkty albo nie wysyłać pudełka). Dodatkowo krem z Bioliq ważny do końca sierpnia.. W ramach rekompensaty dostałam 5 próbek, co niestety  mnie nie urządza, bo bardzo liczyłam na tę bazę. Shiny więcej nie zamówię, a baza leci do kosza.
10. Eveline, 3w1 60 sekundowy wysuszacz, utwardzacz, nabłyszczacz
Produktu używałam ponad rok, jednak w czasie zajęć nie malowałam często paznokci (brak czasu). Po lekko ponad połowie buteleczki zaczął niestety gęstnieć, nie wiem czy gdybym go używała częściej tak by się stało, czy o wiele później, ale muszę kupić coś nowego. Byłam z niego zadowolona, fajnie wysuszał i utwardzał, wiele dziewczyn skarżyło się na to że robi bąble, jednak ja go nakładałam na lekko wyschnięty lakier, i takie sytuacje nie miały miejsca.





Ostatnio pojechałam na zakupy, specjalnie po podkład, nie wiedziałam jaki, byłam nastawiona albo na spontan, albo na mojego ulubieńca Catrice. Po przejrzeniu oferty Rossmanna, i kolorów podkładów zainteresowały mnie te z Miss Spoty, ze względu na korzystną cenę i kolory, oraz te z Manhattan. Ostatecznie stanęło na Miss Sporty, So Matte Perfect Stay 14h, w kolorze 01 Ivory. Bardzo jasny, ładny beżowy kolor, czyli takie jak lubię bez przewagi na żółć czy róż. Ma trochę właściwości jak Bourjois HM, pozytywnym akcentem jest pompka. Kosztował 15,99.
Z Shiny Box wpadły też fajne rzeczy. między innymi peeling do stóp z Evree (miałam go kiedyś w duo z maseczką, byłam bardzo zadowolona), kredka do oczu Paese, której za często używać nie będę ponieważ rzadko maluję oczy czymś więcej niż tuszem, oraz olejek do skórek. Nigdy nie używałam olejku do skórek, omijam etap wycinania czy odsuwania skórek, ponieważ mi nie przeszkadzają.
Ostatnimi rzeczami są dwie maseczki które kupiłam w Rossmannie, oraz próbki od Shiny w ramach rekompensaty.


I to już całe moje denko, oraz nowości. Sporo w tym miesiącu zużyłam, jestem naprawdę zadowolona z wyniku. A jak miewają się u was denka?
Pozdrawiam, Antymionka

środa, 20 sierpnia 2014

Mój pierwszy BeGlossy- sierpień 2014

Cześć!
Sierpień już niedługo się skończy, a co za tym idzie- koniec wakacji, słońca. Każdy z nas będzie dochodzić do siebie po tych nieziemskich upałach. W tym miesiącu BeGlossy przygotował nam niezwykle kuszącą propozycję orzeźwienia. Ja z zniecierpliwieniem czekałam na nie już od kilku dni. Jest to moje pierwsze pudełko BeGlossy, zawartość przerosła moje najśmielsza oczekiwania, kto wie, może zostaniemy na dłużej razem :).


W pudełku znajduje się aż 8 produktów! Kupiłam je ze zniżką na pierwsze pudełko, i zapłaciłam 34 zł. Zdecydowanie opłacało się wydać takie pieniądze na to pudełko. A co znajduje się w środku?


1. Rozświetlający krem liftingujący Cashmere. Bardzo podoba mi się ten produkt, po lecie moja skóra jest dość zmęczona, woła o nawilżenie. Myślę że sprawdzi się pod makijaż.
2. Żel do mycia twarzy Iwostin. Miałam go już dawno kupić, ale z jednej strony trochę się bałam, a z drugiej zawsze już miałam jakiś zapas produktów do mycia twarzy. W pudełku znajduje się połowa standardowej pojemności, 100 ml.
3. Matowy top coat, nails Inc. Na początku gdy BeGlossy ujawnił że w tym pudełku będzie coś takiego, byłam lekko rozczarowana bo nie przepadam za nowościami do paznokci. Jednak po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że będzie świetnie kontrastował z jesiennymi kolorami na paznokciach!
4. Korektor w czterech odcieniach, So Susan Cosmetics. Nie znam niestety tej firmy, korektorów tego typu też nigdy nie miałam, czas najwyższy wypróbować, super że jest kilka kolorów, które tuszują niedoskonałości.
5. Balsam do ust Organique. W tej opcji można było dostać balsam do ust, lub żel pod oczy z Olay, ja jednak cieszę się że dostałam produkt z Organique. Nie miałam nigdy styczności z tą firmą, jestem ciekawa działania ich kosmetyków.
Zostałyśmy rozpieszczone też aż 3 prezentami w tym miesiącu, balsamem do suchych miejsc z Joanny, myślę że taki zawsze się przyda, czy to na usta, czy stopy, mydło glicerynowe Organique o zapachu pomarańczy z chili, od razu po otworzeniu pudełka uniosła się cudowna woń pomarańczy, coś cudownego! Ostatnim prezentem jest krem nawilżający z Yu-Be, o którym także nigdy wcześniej nie słyszałam. Jest to Japoński specyfik.



Jeśli chodzi o ogólne odczucia na temat pudełka- ja jestem bardzo zadowolona, jest coś do makijażu, i do pielęgnacji, moja skóra na pewno będzie rozpieszczona po tych wakacjach :).

Pozdrawiam, Antymionka

wtorek, 12 sierpnia 2014

Jak walczyć z alergią?

Cześć!
Wiele z osób w obecnych czasach ma na coś alergię. Na pyłki, na przeróżne pokarmy, inni na niektóre osoby.. ;). Wiele osób chodzi na odczulanie, niektórzy to polecają, niektórzy odradzają. Ja nie wiem dokładnie na czym to polega, nigdy z tego nie korzystałam. Alergię pokarmową wykryto u mnie jakieś 2 lata temu. Zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to co jem. Z testów wyszło kilka rzeczy, między innymi coś co jest prawie wszędzie- mąka pszenna. Oczywiście, jem ją czasami, bo nie zawsze dostaję alergii. Jednak moimi głównymi wrogami alergicznymi są większość świeżych owoców, truskawki nawet po gotowaniu, kandyzowaniu, i innej obróbce i tak powodują u mnie alergię. Czasem także kosmetyki sprawiają, że cała się drapię, i miewam wypryski. Przedstawię wam kilka moich sposobów, aby ułatwić sobie życie w tych dniach.

Mydło Alepia z olejem z czarnuszki, do kupienia na allegro i w sklepach zielarskich, ekologicznych (ok. 22 zł/125g)

A co na skórę?
Moja skóra, oczy, i nos także nie mają łatwo. Oczy łzawią, pieką, kicham cały czas. Najlepiej jest wtedy zmyć cały makijaż letnią wodą, i potem spłukać chłodną. Na okolice oczu według mnie najlepiej sprawdza się żel z flosleku, ze świetlikiem i babką lancetowatą. Miałam kilka wersji, ale ta rzeczywiście robi to co obiecuje producent. Zmniejsza opuchliznę, pieczenie, łzawienie, delikatnie chłodzi okolice (już nawet nie mówię o włożeniu do lodówki, bo wtedy efekt jest jeszcze lepszy). Można też po umyciu twarzy spryskać skórę wodą termalną, jedyna jaka u mnie sprawdzała się na ukojenie alergii to była woda Avene. Niestety osławiona Uriage nie była tak kojąca. Do ciała polecam stosować mydło hypoalergiczne, ale te naturalne. Mydło biały jeleń może powodować zaskórniki, jednak jeśli nie macie do nich skłonności na ciele lub twarzy, jak najbardziej polecam, bo jest tanie i ogólnodostępne. Ja ostatnio z wymiany kosmetycznej dostałam mydło Alepia z olejem z czarnuszki. Jest dobre m.in. na trądzik, łuszczycę, alergie, przyspiesza gojenie ran. Są jego zwolennicy i przeciwnicy, niektórzy zauważyli pogorszenie stanu skóry, jednak myślę, że warto spróbować, niż dawać skórze alergicznej dodatkowe parabeny. Jeśli jednak takie mydła nam się nie sprawdzają, do twarzy mogę polecić żel z Białego Jelenia, ten zielony, do skóry alergicznej. Do ciała natomiast żel do mycia ciała dla dzieci z Hipp. Chwalone też są za delikatność różne spcyfiki z Babydream i Fur mama z Rossmanna, ale radziłabym tam uważać na alergizujący często rumianek.
Inne specyfiki które polecam do takiej skóry znajdziecie niżej, na zdjęciu :). Radzę też w czasie alergii nie pryskać się perfumami, nie używać perfumowanych żeli pod prysznic/balsamów (tych które mają bardzo mocne zapachy, jak np. B&BW)

Alergoff, emulsja hypoalergiczna do mycia (ok. 25zł/250ml), Isana, żel pod prysznic mleczne proteiny (2,99zł/300ml). Ziaja med, kuracja lipidowa, kremowa baza myjąca (ok. 9zł/400ml), Babydream fur Mama, płyn do kąpieli (9,99zł/500ml), Babydream, kremowy płyn do kąpieli z wyciągiem z aloesu (7,99zł/300ml)

Biały Jeleń, pianka do mycia twarzy (ok. 8zł/275ml), żel do mycia twarzy z aloesem (ok. 8zł/200ml)

Avene, woda termalna (ok.30 zł/150ml), Floslek, żel do powiek i pod oczy (ok. 10zł/15ml), Biały Jeleń, mydło naturalne (ok. 3 zł/150g)

Jak objawia się alergia?
U mnie na początku myliłam ją z trądzikiem. Dopiero gdy zauważyłam że zmiany te mnie swędzą, zdałam sobie sprawę że to przede wszystkim alergia mnie męczy. Najczęściej jest w postaci małych, ropnych wyprysków, na dekolcie, szyi, twarzy, ramionach. Często zmiany te są swędzące, a po podrapaniu się zostaje czerwony ślad. Czasem nie ma żadnych wyprysków czy pokrzywki, ale skóra nas swędzi. Inne objawy to kaszel, katar, zadyszka, łzawienie i pieczenie oczu, i nawet migrenowe bóle głowy.

Co łykać, pić i jeść
Do tej pory często brałam tabletki dostępne w aptece. Leki te zawierają cetyryzyny dichlorowodorek, są ogólnodostępne i tanie. Pomagają w dość szybkim tempie, jednak ze względu na stan zdrowia nie mogę przyjmować takich leków. Cóż więc mi pozostało, jak nie naturalne sposoby?
Pierwsze po co sięgam gdy dostanę alergii, to wapno. Najlepiej takie dla alergików, bez dodatków, często sięgam po to z kwercetyną. W czasie gdy już dostaniemy alergię, najlepiej też ograniczyć jedzenie z potencjalnymi alergenami. Mam tu na myśli przede wszystkim jedzenie kupowane, np. fast food, gotowanie dania itp. Nie zawsze patrzymy na skład, jeśli na opakowaniu jest napisane 'placuszki z mąki pełnoziarnistej' to i tak niestety największa ilość jest tam mąki pszennej.
W książce "Wróćmy do ziół" Ojca Andrzeja Klimuszko, można przeczytać o tym aby pić zioła na alergie, a także zażywać spacerów nad morzem, albo chociaż wieczorem na świeżym powietrzu. Zgadzam się z tym- po spacerze na plażę samopoczucie jest o wiele lepsze, rano budzę się bez opuchniętych oczu, bez bólu głowy.
Do picia najlepiej tylko woda, niegazowana.

Skóra głowy też nie ma łatwo
Nie wiem czy inni mają taki problem, ale moja skóra głowy podczas alergii mocno daje o sobie znać. Jest to na tyle uciążliwe, że przecież włosy trzeba myć, ale tak żeby nie podrażnić skóry głowy, ale jednocześnie aby włosy były zdrowe, i ładne. Staram się przez cały rok sięgać pod delikatne szampony, odżywki nie nakładam na skórę głowy, więc dopasowuje je do typu włosów. Ostatnio też robiłam płukankę z rumianku- nic mnie nie uczuliło, włosy były dłużej świeże, a skóra głowy ukojona. Jak bardziej przetestuję tę metodę, na pewno o niej napiszę.
Z szamponów mogę polecić znany już przeciwświądowy z Ziaji (ok. 10 zł/300ml) oraz wszystkie szampony z Białego Jelenia (ok. 10zł/300ml). Takie delikatne szampony niestety słabo się pienią, ale za to delikatnie myją i łagodzą podrażnienia.

Co z ziołami?
W przytoczonej kilka zdań wyżej książce, są mikstury z ziół, które należy pić. Podam niektóre zioła które się tam znalazły, bo z większością może być problem do znalezienia.
Swędzenie, zmiany na skórze
Bratek polny (kwiaty i liście)
Skrzyp polny (liście)
Pokrzywa (liście)
Koszyczki rumianku pospolitego
Korzeń perzu
Alergie z bólem głowy
Kłącze perzu
Krwawnik (kwiaty)
Bratek polny
Pokrzywa
Skrzyp polny

W książce zalecane jest picie, jednak na zmiany skórne pomogą także okłady.

Wybaczcie za te zdjęcia produktów w poście, zdecydowanie sama wolę je robić, ale większości tych produktów już nie mam, dlatego zdjęcia pochodzą ze stron producentów. Jeśli znajdę jakieś lepsze zdjęcia, na pewno je zamienię.

Pozdrawiam, Antymionka

piątek, 8 sierpnia 2014

Przebarwienia- delikatne sposoby na ich pozbycie się

Cześć!
Mamy lato, wszyscy korzystamy ze słońca, choć niektórzy z nich go nie lubią (na przykład ja :) ), to tak czy inaczej jak trzeba gdzieś wyjść to trzeba. Utrudnioną sprawę mają osoby z cerą skłonną do przebarwień, lub te które są podczas jakiejś terapii przeciwtrądzikowej. Latem powinniśmy bardziej uważać na to czego używamy.
Ja z przebarwieniami borykam się od marca tego roku, niestety też trochę z winy dermatologa. Postanowiłam się wziąć w garść, i powalczyć aby dojść do stanu sprzed prawie pół roku. Polecę wam kilka kroków, oraz kilka kosmetyków które uważam za niezbędne w  pozbyciu się przebarwień. Raczej stawiam na delikatność, nie dla mnie kwasy o wyższym stężeniu. Oczywiście, można wybrać się na zabiegi do kosmetyczki, kwasem migdałowym na przykład.
Podczas pozbywania się przebarwień musimy się uzbroić w cierpliwość. Niestety z dnia na dzień nie zauważymy różnicy, 3-6 miesięcy to minimalny czas.

Peeling
Zacznijmy od oczyszczania twarzy. Ja stawiam na delikatne peelingi, z małymi drobinkami, ale niezbyt ostrymi.
Obecnie używam żel peelingujący z Cien (dostępny w Lidlu, ostatnio zmienili szatę graficzną, ale pojemność ta sama). Ma większe, i mniejsze drobinki, lekko peelinguje. Według mnie można go używać na co dzień. Drugi to Synergen, o większej ilości drobinek, pięknie, owocowo pachnący (niewątpliwa zaleta :) ). Z tym już radzę uważać, 2-3 razy w tygodniu starczą. Obydwa są w korzystnej cenie ok 7-8 zł, i mają pojemnośc 150ml.
Z drogeryjnych peelingów polecam jeszcze żel peelingujący z Rival de Loop, znajduje się on w części pielęgnacji 30+, a poprzednio był dla osób w każdym wieku. Nie wiem czy skład się zmienił, ale działał cudownie, na pewno gdy skończę obecne to do niego powrócę.



Peeling enzymatyczny
Nieco łagodniejsze, sprawdzą się do cer bardzo wrażliwych. Ja osobiście polecam tanią, i dobrą Ziaję Ulga, zużyłam 2 opakowania i na pewno powrócę, regularnie stosowanie przynosiło fajne efekty w postaci wyrównanego kolorytu. Dla tych którzy chcieliby spróbować takiego peelingu, oraz dla takich którzy chcą go zabrać w podróż polecam Bielendę Bawełna (dostępny z maseczką, bardzo udany duet), oraz Bielenda proffesional, peeling enzymatyczny dotleniający. Ten drugi daje widoczne efekty wyrównania kolorytu po pierwszym użyciu, jestem bardzo na tak! Obydwa w cenie ok. 3 zł. Wiele osób poleca też naturalne peelingi. między innymi peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych z e-naturalne. Ja nigdy takiego nie stosowałam, miałam bromelainę (ekstrakt z ananasa) którą dodawałam do glinek, ale powodowała u mnie ropne wypryski, i nic poza tym. Nie widziałam żadnego złuszczania.

 
 


Płyny oczyszczające
Te dopiero nie dawno odkryłam, i bardzo się z nimi polubiłam. Są delikatne, ale skuteczne.
Pierwszy to Pharmaceris specjalistyczny płyn bakteriostatyczny z 3% kwasu migdałowego oraz fruit peel. Wydajny, na prawdę działa jeśli chodzi o zahamowanie wyprysków. Także punktowo. Rozjaśnia skórę, pomaga w zwalczaniu zaskórników. Cena wyższa niż jego kolega, ok. 26 zł/190ml. Jestem coraz bardziej zaintrygowana tą serią z Pharmaceris, chętnie przyjrzę się innym produktom. Drugi płyn, to znany od dawna Acnosan T. Wiele razy mówili mi o nim rodzice, jednak jakoś nie po drodze mi było do niego. Zawiera kwas cytrynowy, płyn jest mocno alkoholowy, z dala od nosa i oczu! Jednak działanie jest super, na drugi dzień białe, ropne wypryski o wiele się zmniejszają. Najczęściej stosowany jest punktowo, ja nasączonym wacikiem przecieram miejsca w którym mam przebarwienia, oraz ewentualne wypryski. A jest nie drogi- ok. 10 zł/80g  dostępny tylko w aptekach. W szufladzie czeka na mnie jeszcze tonik z serii Ziaja manuka, ma działanie mikrozłuszczające, odblokowujące pory. Nie oczekuję wiele, ale na jakieś małe przebarwienia chyba da radę.



Serum/kremy
Kilka takowym już przetestowałam, i prawie zawsze był to strzał w 10. Acne-derm jest powszechnie znany, ogólnodostępny i korzystny cenowo (ok. 20 zł/20g). Jest to postać kremu, która według mnie sprawdzi się na cerach mieszanych lub suchych, moja o wiele lepiej tolerowała Skinoren w postaci żelu (ok. 40 zł wzwyż/40g). Na początku piekło mnie niemiłosiernie, ale efekty po 3 miesiącach były bardzo widoczne. Miałam także krem peelingujący I stopien 5% z Pharmaceris, bardziej on się właśnie nadaje do przebarwień niż do zaskórników. Na jesień przygotowane mam serum z witaminą C. Jest ona znana z tego, że po pierwsze kremy z nią są dość drogie, a po drugie pięknie rozjaśnia cerę, rozświetla ją i wyrównuje koloryt. Moje serum jest z Ava (25zł/ 30 ml) popularne są też serum z Biochemii Urody oraz Flavo C. Popularna jest też ostatnio seria Ziaja manuka, w skład wchodzi krem z 3% kwasu migdałowego, myślę że warto spróbować na początek przygody z kwasami. Ja w lutym stosowałam podobny do Glyco-A krem z Le'Maadr, 12% kwasu glikolowego. Był ok, ale nie widziałam lepszych efektów niż po kremie z Pharmaceris, a ma mniejszą pojemność i wyższą cenę (ok. 35 zł/40ml), oraz trzeba go stosować jako maseczkę, a co za tym idzie więcej zużywamy (wspominałam o nim tutaj)



Ochrona przeciwsłoneczna
Bez niej pozbywanie się przebarwień nie ma sensu. Mimo tego że niektóre z tych substancji nie są aż tak mocne, to powinno się stosować w zimne pory roku SPF 30, a w lato koniecznie SPF50, a najlepiej SPF 50+. Obecnie korzystam z dwóch filtrów, link do posta z moimi filtrami do twarzy klik


To już wszystkie moje sposoby, które mam na przebarwienia. Jestem ciekawa jak wy sobie z nimi radzicie, wolicie iść do kosmetyczki, czy korzystacie z dobroci półproduktów, a może sięgacie po dermokosmetyki?

Pozdrawiam, Antymionka

środa, 6 sierpnia 2014

Aloes na wiele spraw, czyli jak uratował moje stopy

Cześć!
Upały niestety nadal są z nami, a co za tym idzie niestety niedogodność w poruszaniu się po mieście ;). Ostatnio byłam na poczcie, ok. 20 minut w jedną stronę, Dorobiłam się na stopach dwóch pęcherzy- jeden był tak wielki, że wręcz nie mogłam chodzić. Obolała, szukałam w Internecie czegoś co mam w domu, i przyniesie mi ulgę. I udało się! Dziś moje stopy już są prawie zdrowe :). Bohaterem dzisiejszego posta jest aloes- jakże nam  znany, ale widzę że większość z nas kupuje żel, lub sok z aloesu. Warto jest trzymać w domu taką roślinę, kiedy skończy nam się jakiś kosmetyk, możemy się nim posłużyć.


Zacznę od najważniejszych właściwości:
-na odparzenia
-wspomaga gojenie
-działa przeciwbólowo
-zawiera wiele witamin
-nawilża i regeneruje skórę
-wzmacnia cebulki włosów, przyspiesza krążenie krwi
-wspomaga leczenie trądziku
Jak każda roślina, i substancja, ma też przeciwskazania. Nie powinny go spożywać kobiety w ciąży, osoby chorujące na cukrzyce, w czasie menstruacji, kamica nerkowa, choroby jelit.
To tylko kilka z jego właściwości i działań- ma bardzo duże zastosowanie na skalę zdrowotną, jego picie wzmacnia organizm, sok z aloesu znajdziecie w różnych supermarketach.
Jeśli chodzi o hodowanie aloesu w domu, to jest to bardzo prosta sprawa. Należy on do sukulentów- roślin które magazynują w sobie wodę (jak kaktusy). Co jest idealne dla osób które zapominają podlewać swoje roślinki :). Aloes potrzebuje też ciężkiej, najlepiej glinianej doniczki. Jest to dość obszerna roślina, i musi mieć dociążenie. Liście odrastają w szybkim tempie, nie musicie się więc martwić o to że 'zepsujecie' roślinę. Potrzebuje słońca, więc słoneczny parapet mu nie straszny.
Najprostsze użycie aloesu- obcinamy liść, i przekrawamy go na pół. Ja taką połówką smaruję miejsca które najbardziej tego potrzebują. Na twarzy u mnie rzadko gości, ponieważ mam tendencję do rumienia. Po odcięciu liścia zawsze go myję, lekko osuszam ręcznikiem papierowym. Po zetknięciu ze skórą daje ukojenie, i przyjemny chłód- na oparzenia bądź otarcia naskórka czasem wkładam go do lodówki bądź do zamrażarki na kilka minut.
Liście aloesu najlepiej ucinać ostrym narzędziem- nożem, nożyczkami lub sekatorem. Najbardziej mięsiste są liście u doły rośliny.


Mój aloes po obcięciu :). Rośnie sobie spokojnie na parapecie w kuchni. Nie ma tak prostych liści jak w reklamach :D.


Po przecięciu na pół


Jak obetniecie liść, nie zdziwcie się, jak zacznie kapać na was sok, liście te są bardzo mięsiste, pełne miąższu. Osobiście nigdy nie robiłam soku z aloesu- podejrzewam że do jego zrobienia potrzeba dużo pracy, i dużej rośliny. Bardziej chyba opłaca się kupić gotowy w sklepie.
Chciałam jeszcze podzielić się kilkoma informacjami jak poradzić się z pęcherzami na stopie.
Jeden z nich był bardzo duży, zajmował prawie całą powierzchnię górnej części stopy, i uniemożliwiał mi chodzenie. Zaraz po przyjściu do domu umyłam stopy mydłem i wodą, i szukałam sposobu jak sobie z tym poradzić. Duży pęcherz musiałam przekłuć, aby płyn mógł swobodnie wypłynąć. Do tego celu użyłam wysterylizowanej igły, przecierając miejsce środkiem odkażającym. Drugi pęcherz zostawiłam w spokoju- był mały, więc po posmarowaniu powinien sobie sam poradzić.
Po tym zabiegu posmarowałam miejsca te liściem aloesu, i nakleiłam plaster (chodzić po domu i tak musiałam). Na noc zdjęłam plaster, umyłam stopy łagodnym mydłem, znów posmarowałam aloesem i poszłam spać. Rano nie było już prawie śladu po bólu.
Po tym incydencie przed wyjściem obsypuję moje stopy talkiem, aby zbytnio się nie pociły. Pęcherze powstają w wyniku pocierana mokrej skóry o materiał. Gdy jednak zrobi już nam się pęcherz, a jest za gorąco na adidasy i skarpetki, posmarujcie go wazeliną, w ten sposób nie będzie ocierał o materiał.

Post dość obszerny, ale mam nadzieję przydatny. Idę chłodzić moje stopy, aby doprowadziły się do porządku :).
Pozdrawiam, Antymionka

sobota, 2 sierpnia 2014

Moje filtry przeciwsłoneczne do twarzy

Cześć!
Obecnie zapewne każdy z nas korzysta z filtrów przeciwsłonecznych. Niektórzy przez cały rok, niektórzy tylko w lecie. Ja w tak słoneczne dni jak teraz, staram się jak najlepiej ochronić moją skórę przed słońcem. Dlaczego? Ponieważ mam bardzo jasną karnację, co za tym idzie łatwo o poparzenia, a po drugie mam na ciele kilka pieprzyków, w tym jeden większy na którego w szczególności uważam. W tym poście skupię się na filtrach do twarzy- planuję też osobny post o ochronie ciała.


W swojej szufladzie posiadam 3 filtry do twarzy, z ochroną SPF 30, SPF 50, i SPF 50+.

Pierwszy z nich, to dobrze wszystkim znany Vichy Capital soleil matująca emulsja do twarzy. Ja posiadam wersję SPF 30, ponieważ 50 powodowała u mnie wypryski. Widać jak lubię ten filtr, posiadam już jego drugie opakowanie. Poprzednie pochodzi z wymiany kosmetycznej, która była wyjątkowo udana. Filtr przeleżał pół roku od zeszłych w wakacji, gdy w styczniu korzystałam z 12% kwasu glikolowego, w końcu postanowiłam go użyć. I byłam oczarowana- makijaż trzymał się perfekcyjnie, skóra się mocno nie przetłuszczała. W lecie i tak szybciej się przetłuszczam, ale i tak matuje bardzo dobrze.



 
 
Drugi, to filtr który kupiłam bodajże pod koniec lutego/początek marca w Super Pharm. Jak możecie zauważyć, złapałam go na korzystnej promocji za 40,59 zł. Sprawdził się dobrze, bielił twarz, był niestety lekko tłusty. ale za to rzeczywiście sebum wkraczało do akcji później niż zazwyczaj. Nie kupię go ponownie ze względu na kompozycję zapachową która podrażnia moje oczy i powoduje pieczenie oraz łzawienie. Mam ochotę wypróbować wersję tego filtra dla skóry naczyniowej.


 
 
Ostatni, to mój najnowszy nabytek który wygrałam w konkursie wakacyjnym La Roche Posay. Nie sprawdziłam zwycięzców, zupełnie zapomniałam o konkursie, aż pewnego dnia przyszła przesyłka. Jest to wersja barwiona ultralekkiego fluidu. Rzeczywiście jest jak obiecuje producent, lekka formuła, nie tłusta, szybko się wchłania i pozostawia satynowe uczucie na twarzy. Jedyne co się obawiałam, to kolor fluidu, może dość przerażać, ale wtapia się w nasz naturalny kolor cery. Podoba mi się też opakowanie- płaskie, idealnie na wakacje, bo nie zajmuje dużo przestrzeni. W przyszłym roku chętnie zakupię wersję podstawową tego filtra.


 
 
Pozdrawiam, Antymionka

piątek, 1 sierpnia 2014

Projekt denko lipiec 2014

Cześć!
Nadszedł koniec miesiąca, mamy już pierwszy sierpnia, co oznacza że mogę wysypać moje zużycia z denkowego opakowania i pokazać co udało mi się w tym miesiącu :)
 


Produktów nie jest zbyt dużo, ale nie jest bardzo mało. Mniej więcej tyle zużywam, czasem są to rzeczy które mnie denerwują swoim staniem i szybko zabieram się za ich zużycie :). Pierwsza rzecz to osławiony w praktycznie całej blogoserze żel Le Petit Marseillais, mój był o zapachu kwiatu pomarańczy. Moim zdaniem te żele przypominają te z Balei- piękny zapach, gęsta konsystencja która nie wysusza skóry. Fajne, ale dla mnie ten zapach był zbyt perfumowany, następnym razem pokuszę się o coś łagodniejszego. Druga rzecz do solanka do kąpieli relaksująca firmy Farmona. Kupiłam ją w zimie, z myślą o gorących kąpielach. Zapach ma ziołowy, może i trochę relaksujący. Ogólnie jest ok, mimo tego że nie przepadam za kąpielami. Dobrze też się sprawowała jako żel pod prysznic, ziołowy zapach w lecie mnie bardzo odświeżał. Szampony do włosów idą u mnie dość szybko, ten z Elseve postanowiłam kupić po tym jak z tej samej serii sprawdziła mi się odżywka. Nie podrażnił skóry głowy i dobrze mył, ale na lato już był dość ciężki. Moje włosy ostatnio przestały się lubić z szamponami tej firmy więc na razie nie planuję ich zakupu.

 
Idziemy dalej. Rzecz niezbędna dla mnie, czyli płyn do płukania jamy ustnej. Z rossmanna, kupiony na promocji. Nie zachwyca też ale i nie jest najgorszy. Na promocji po 4 zł z groszem warto się skusić, osobiście dla mnie lepsza jest wersja zielona. Zmywacz do paznokci Isana, dla mnie zwykły zmywacz, nie robi nic fenomenalnego. Czasem zostawia biały osad, ale faktem jest że bardzo dobrze zmywa. Jak mam okazję to kupuję, jak nie, to sięgam po taki jaki mam pod ręką. Krem regenerujący  z Scholl kupiłam z myślą o pozbyciu się suchej skóry pięt. Niestety, lekko wygładzał skórę, a zużyłam całą tubkę, według zaleceń producenta. Za 18-20 zł dla mnie to bubel. Za nie całe 10 zł mam rombalsam, który zawiera 30% mocznika i w kilka dni robi furorę, ale o tym później. Mój ulubieniec od niemal roku, czyli żel do mycia twarzy z aloesem. Koi moją skórę gdy dotknie mnie alergia, dobrze zmywa makijaż, jak i filtry czy kremy. Jedyny minus to mała wydajność, ale cena na plus, ok. 6-7 zł. Ja go kupuję w aptece, ale jest chyba do dostania w Hebe.
 
 

Ostatnie trzy rzeczy, które naprawdę lubię. Peeling i maseczka do stóp z firmy Evree, już jestem pewna że kupię ich jakichś krem do stóp. Wygładził moje stopy, zregenerował je, a efekt utrzymywał się bardzo długo. Jednym słowem- warto! Mała pasta sensodyne complete służyła mi na wyjeździe, stosowałam ją po oczyszczaniu zębów u stomatologa. Delikatna, dobrze myła zęby, jednak ja na co dzień lubię mocne odświeżenie. Chusteczki nawilżane zawsze znajdują się w mojej torebce. Te pochodzą z nie znanej mi firmy Freshmaker, kupione w pobliskim sklepie za grosze. Zapach sztucznej truskawki umilał użytkowanie. Zdecydowanie jeszcze nie raz je kupię.

Podsumowując- denko idzie mi całkiem nieźle, problem mam z zużyciem balsamów do ciała. Na dworze gorąco, skóra już lepi się bez balsamu. Ale jakoś trzeba się przemóc :).
 
Pozdrawiam, Antymionka
 
P.S. zamówiłam sobie pierwszy kosmetyczny 'box', powinien do mnie przyjechać w przyszłym tygodniu. Tak o, rozpieściłam się wakacyjnie :). Dam znać o nim na instagramie.