środa, 21 czerwca 2017

Profesjonalna pielęgnacja w domu cz.1

Dzień Dobry wszystkim w kwietniu!

Dzisiejszy post będzie dotyczył profesjonalnej pielęgnacji w domu, a dokładniej wprowadzenie do niej. Temat ten chciałabym podzielić na kilka postów, tak aby każdy wyczerpująco opisać.

Czym zazwyczaj nazywamy profesjonalną pielęgnacją w domu?
Przede wszystkim ma być to pielęgnowanie cery po zabiegu preparatami do kupienia w gabinecie kosmetycznym, często tej samej firmy której miałyśmy zabieg. Dlaczego tak często kosmetyczki oraz kosmetolodzy polecają serie kosmetyków po zabiegach? Jest ich kilka:
-dłużej utrzymujący się efekt zabiegu- jeśli będziemy używać kosmetyków z tymi samymi składnikami tuż po zabiegu (np. z kwasem hialuronowym, komórkami macierzystymi jabłek) nasza skóra w dalszym ciągu będzie miała dostarczane składniki aktywne, co przyczynia się do lepszych rezultatów po zabiegu- dalszego wzrostu nawilżenia, ujędrnienia jej.
-oczywiście dodatkowy zarobek dla salonu (często produkty detaliczne marek profesjonalnych są dostępne w salonach od ręki)
-jeśli zabieg nam posłużył, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że kosmetyki także zostaną przyjęte przez naszą skórę, ponieważ składy się powtarzają (często w niższych stężeniach, ale firmy nie chcą o tym mówić)


Jednak dla wielu z nas, profesjonalna pielęgnacja w domu to nie tylko kosmetyki polecane przez gabinety, ale zabiegi wykonywane w domu, przez nas same. O ile kilka lat temu większość sprzętów oraz kosmetyków dla osób spoza branży była niedostępna, tak w tym momencie wiele popularnych zabiegów można wykonywać samemu i co za tym idzie- zaoszczędzić pieniądze.
Chociaż coraz częściej kobiety jednak wybierają gabinet kosmetyczny, i kierują się przede wszystkim opinią kosmetyczki/kosmetologa. Wiedza, którą osoby pracujące w gabinecie zdobywają podczas nauki jest nieoceniona, ale ważne jest też doświadczenie, i wypracowane techniki.

Co mogę polecić do wykonywania w domu i co jest ogólnodostępne?
-mikrodermabrazja (m.in. urządzenie firmy philips)
-peeling kawitacyjny/sonoforeza czyli ultradźwięki
-Darsonwalizacja (prądy D'Arsonvala)
-mezoterapia mikroigłowa
-zabiegi kosmetyki profesjonalnej (ogólnodostępne produkty ma m.in. Bielenda)
-depilacja IPL

Do niektórych z tych zabiegów będziemy potrzebowali dodatkowych kosmetyków i innych preparatów. Po mikrodermabrazji czy peelingu kawitacyjnym fajnie nałożyć na twarz jakąś ampułkę/koncentrat/serum, i na to maskę (najlepiej algową, ale kremowe też się dobrze sprawdzają, mieszanka glinki też będzie ok ale lepiej dać coś okluzyjnego co pozwoli lepiej wchłonąć się substancjom z ampułki).

Wiem że wiele osób kupuje sety firm profesjonalnych i w domu samemu wykonuje zabiegi nawilżające, kwasy owocowe, czy inne. Na targach kosmetycznych towarzyszą tłumy, a co za tym idzie co raz więcej firm się wystawia. Ja na targach miałam przyjemność być tylko raz, i było tam chyba więcej osób spoza branży niż profesjonalistów. Zobaczyłam pokaz makijażu, zrobiłam bardzo małe zakupy i po 1,5h poszłam do domu. Ale nie mowa tu o samych targach :). Jakie firmy możemy znaleźć na targach (i które są oczywiście warte uwagi)? M.in. bielendę która ma bardzo fajne maski algowe i zabiegi, Apis, Farmona też jest ok, ale bardziej do ciała, Norel, Podopharm (bardzo dobre kosmetyki do stóp). I w zasadzie to wszystko co mogę wam polecić z Gdańskich targów. Większość firm profesjonalnych współpracującymi z gabinetami nie wystawia się na targach ponieważ nie prowadzą indywidualnej sprzedaży swoich kosmetyków, co cieszy gabinety ponieważ to co dla profesjonalisty- dla profesjonalisty ma zostać. Bardzo dobry przykład daje firma Organic Series, której zabiegi polecam, mają świetne maski i masła do ciała.
Idąc dalej, warto mieć w domu środek do dezynfekcji skóry Skinsept, który jest dostępny w wielku aptekach oraz na allegro. To nim zdezynfekujecie blaszkę peelingu kawitacyjnego po zabiegu i przed, lub gdy wasza mama/siostra/kuzynka będą chciały abyście im zrobiły mały zabieg :).
Drugą rzeczą jest zestaw- miseczka gumowa oraz szpatułka do alg lub innych masek. Powiem wam z doświadczenia że nie warto kupować maleńkich miseczek. Lepiej wziąć większą, i zrobić maski na twarz, szyję oraz dekolt.

Jeden z najnowszych zabiegów profesjonalnych firmy Bielenda oparty na nowoczesnych trendach- maska 'zdejmowana' magnesem i ekstrakt ze śluzu ślimaka


Ja w domu posiadam kilka urządzeń, które regularnie używam, i dopiero po ich dostatecznym przetestowaniu, napiszę posty. Ceny takich urządzeń są bardzo różnorodne, bo wahają się od ok. 150 do ponad 2000 zł. Jednak jeśli chcemy zaoszczędzić czas i pieniądze- takie urządzenie będzie dobrą inwestycją. Pamiętajmy jednak że zabieg na twarz wykonywany w gabinecie to też relaks, bardzo często w trakcie wykonywany jest masaż, w tle leci muzyka. Ja jestem typem dla którego niestety leżenie nawet jako model w trakcie zabiegu nie jest dobre, ale może o tym w innym poście :).

środa, 16 września 2015

Moja przygoda z półproduktami i zamówienie z Mazideł oraz e-Naturalne

Półtorej roku temu zrobiłam swoje pierwsze poważne zakupy w sklepie z półproduktami. Wcześniej zakupiłam tylko puder bambusowy z jedwabiem z Biochemii Urody (który świetnie się sprawdził, i na pewno jeszcze go zakupię). Chciałam wtedy wypróbować produkty już znane i lubiane. Padło na spirulinę, po której nie widziałam efektów, a podrażniła mnie bardzo mocno, do tego stopnia że po kilku minutach okropnego pieczenia musiałam ją zmyć. Ekstrakt z owoców malin dodawany do maseczek z glinki także nie dawał żadnych efektów, a kwas mlekowy i glikolowy zbyt dużym niestety procencie nieco zasiał spustoszenie na mojej skórze. Teraz, bogatsza w wiedzę i doświadczenie po kwasy sięgam z dużą rozwagą, i być może w wersji półproduktów do nich wrócę, ale na pewno nie w tej chwili. Kwas hialuronowy używałam solo, nie mając pojęcia o tym że może on w ten sposób wysuszyć, i poleciał w świat. Tym razem będę go używać do ciała, w miksie z innymi produktami. Jedynym półproduktem który się u mnie sprawdził, to hydrolat różany. Cudownie koił, odświeżał skórę, jak żaden inny tonik. Z tego też powodu kupiłam go po raz kolejny, po 1,5 roku przerwy :).
Moje zamówienie było natchnione poprzez film nissiax, która przypomniała mi o półproduktach. Zostało mi nieco oleju kokosowego, i postanowiłam go zużyć na moje dość liczne rozstępy. Wpadłam wtedy na pomysł- dlaczego by nie zrobić czegoś z półproduktów na rozstępy? I tutaj z pomocą przyszłą mi strona mazidła.com. W receptariuszu znalazłam przepis na mleczko na rozstępy. Opis jest bardzo obiecujący, ale po ostatnich przygodach z półproduktami bardzo się do nich zraziłam. Postanowiłam jednak dać im drugą szansę.
Produktów jest sporo, ponieważ chcę też ukręcić serum do włosów dla mojej mamy, która ma problemy z wypadaniem i łupieżem. Niacynamid chcę wypróbować też na sobie, ze względu na moją trądzikową cerę.
Z akcesoriów kupiłam dwie butelki 50 ml (wolę zawsze mieć większą pojemność), łyżkę miarową 0,5 ml, bagietkę plastikową do mieszania (poprzednio miałam szklaną, niestety złamała się w pół, a potem się zgubiła), oraz etykiety na butelki.
 Mazidła


 E-naturalne

 
 A to silikon roślinny z alg. Ciężko jest go uwiecznić na zdjęciu, jest to bardzo gęsta, żelowa forma.



Pozdrawiam, Antymionka

niedziela, 6 września 2015

Recenzja: zamiennik Beauty Blender czyli gąbeczka do makijażu z Ebelin

Myślę że większość dziewczyn która się interesuje makijażem na pewno dobrze zna tą gąbeczkę do makijażu :). Ja dopóki nie dorwałam się do półek sklepowych drogerii DM, nawet o niej nie myślałam. Ale gdy już wiedziałam że wkroczę na jej próg, wylądowała na mojej liście zakupów.

 Jest to moja druga gąbeczka do makijażu jaką posiadam. Poprzednia, lateksowa gąbka z allegro, swój żywot przeżyła około 4 miesięcy, i chłonęła ogromne ilości podkładu. Ale ja byłam zadowolona z efektu jaki daje. Potem jednak zaniechałam kupno, ponieważ w moje ręce wpadł pędzel Real techniques, expert face brush, i to on przez ostatnie czasy dbał o jednolitość mojej buźki.
Wiem że sa dostępne dwa warianty- fioletowa oraz różowa. Ponoć fioletowa jest twardsza, i nijak ma się do różowej, aczkolwiek nie chciałam tego sprawdzać na sobie, i szybkim gestem z półki zabrałam wersję różową.
 Ale do rzeczy :). Opakowanie moim zdaniem skromne, ale właściwe. Nie ma tu mnóstwa plastiku, więc nie musimy się martwić że poranimy sobie palce otwierając opakowanie.
Jak widzicie, posiadam dwie gąbeczki. A to za sprawą tego, że tak mi się spodobała, iż poprosiłam bliską mi osobę o zakupienie drugiej sztuki w drogerii dm.
 Jajko jest bardzo przyjemne, i proste w używaniu, o wiele lepiej sprawowało się niż lateksowa gąbeczka. Zdecydowanie jest delikatniejsze, i chłonie mniej podkładu. Niestety na to, wydaje mi się przekłada się trwałość produktu, ponieważ wytrwało ze mną 2,5 miesiąca. Po tym czasie zaczęło pękać u dołu, i wyglądać bardzo nieestetycznie. Jeśli chodzi o rezultat jaki dawał na twarzy, był to rzeczywiście efekt podobny do HD, który mnie najbardziej zauroczył. Pędzel niestety nie dawał mi takiego efektu, poza tym praca z tym jajeczkiem jest o wiele szybsza, niż nakładanie podkładu pędzlem, co jest dodatkowym plusem. Nie miałam nigdy styczności z Beauty blenderem, ale po zdjęciach sądzę, że ebelin ma podobną teksturę.
Jak widać na załączonym zdjęciu, kolor się dość wypłukuje, ale z tego co wiem beauty blender ma tą samą przypadłość.
 Gąbeczkę dostaniecie w drogeriach DM, zlokalizowanych w m.in. Niemczech, Czechach, Słowacji. Koszt w Niemczech to 2,45 euro, na allegro cena to ok. 15 zł + przesyłka, co także nie jest zbyt dużą kwotą, jeśli robicie przy okazji jakieś większe zakupy.

Produkt warty uwagi, jak dla mnie potrzebny w moim codziennym, szybkim makijażu do pracy. Ułatwia nakładanie podkładu, który często był moją zmorą. Na pewno sięgnę po niego jeszcze nie raz :).
Pozdrawiam, Antymionka

poniedziałek, 20 lipca 2015

Zakupy z douglas i zapowiedź wakacyjnych postów

Myślę że każda z nas, na zbliżające się urodziny, ma pokusę kupienia czegoś od siebie dla siebie. Chociaż często zdarza się to nie tylko na urodzinową okazję.. :). Ja jednak postanowiłam sprawić sobie urodzinowy prezent, właśnie w perfumerii douglas. Generalnie nastawiona byłam na podkład w pudrze mac studio pix powder, ale po zaglądnięciu do swojej szuflady zobaczyłam że na razie podkładów i pudrów mam dość. Chciałam kupić jednak jakiś róż, z wyższej półki. Rok temu zakupiłam róż Mac w kolorze mocha, który kompletnie mi się nie sprawdził, i poleciał w świat. Tym razem postawiłam na coś letniego, i polecanego przez moją ulubienicę youtubową Florence Beauty, róż w kremie z Clarins w kolorze 02 Candy.

Do niedawna używałam tylko róży w kolorze zgaszonego różu, uważałam że w brzoskwini mi nie do twarzy. Nie potrafiłam się też przekonać do konsystencji kremowej. Kolor jest brzoskwiniowy, przełamany delikatnym różem, który wygląda na policzkach delikatnie i subtelnie

Opakowanie jest malutkie, ma zaledwie 4g. Na uwagę też zasługuje jego wygląd- elegancki, błyszczący.

Róż kosztuje 115 zł, i jest dostępny w perfumerii Douglas w obecnej chwili w jednym odcieniu (widziałam wcześniej dwa)

Drugą rzeczą, którą chciałam wypróbować, to krem BB, z nieco wyższej półki a konkretnie z Clinique. Do tej pory miałam do czynienia z tymi tańszymi, i jestem ciekawa czy krem BB z tak wysoką ceną się sprawdzi. Za pojemność 15 ml zapłacimy 29 zł, 40 ml kosztuje 140 zł. Bardzo fajnie że krem jest wyposażony w SPF 30, tym bardziej ciekawi mnie jak sprawdzi się na mojej tłustej cerze.
 Ostatnimi dwiema rzeczami które wpadły do mojego koszyka był zestaw z Estee Lauder- serum Advanced Night Repair oraz korektor Double Wear. Niedawno miałam próbkę serum Idealist, które sprawdziło się rewelacyjnie. Jeśli to także się tak świetnie sprawdzi, rozważę zakup jednego z nich. A korektora także jestem ciekawa, potrzebny był mi jakiś do zakrywania zmian na skórze, a on w pełnowymiarowej wersji także nie mało kosztuje, bo 150 zł.

Szykuję dla was post o mojej wakacyjnej kosmetyczce, oraz kosmetykach które polecam na słoneczne dni, których niestety u mnie jest mało. Na pewno też pojawi się post o moim makijażu w sezonie letnim, oraz kosmetykach do których chętnie wracam. Pojawi się aktualizacja pielęgnacji cery trądzikowej.

Pozdrawiam
Antymionka

sobota, 11 lipca 2015

Manicure hybrydowy i moja recenzja hybryd Semilac

Na manicure hybrydowy padł nie tylko szał w branży kosmetycznej w salonach, ale także w całej blogo i vlogo sferze. Ja sama odbyłam takowy kurs na manicure hybrydowy, i wykonuję go zarówno w domu, jak i w salonie na klientkach.
Post ten jest zbiorem moich przemyśleń na temat tej metody manicure.
Po pierwsze, kto może mieć wykonany taki manicure?
Praktycznie mówiąc każdy, wykluczając oczywiście osoby z chorobami paznokci bądź dłoni m.in. grzybicą. Ja sama też odradzam taki manicure osobom które mają uszkodzoną płytkę, spowodowaną np. jakimś urazem (płytka ma wybrzuszenia, pęknięcia). Na rynku pojawiła się nie tak dawno nowość od marki semilac, hard dzięki którymi możemy złamanego paznokcia zrekonstruować, bądź przedłużyć.
 Co jest potrzebne do takiego manicure?
Oczywiście wszystkie niezbędne narzędzia. W salonach do odsuwania skórek używa się najczęściej frezarki, bądź preparatu do skórek i metalowego kopytka, lub drewnianego patyczka. Ja w domu stosuję żel do skórek i drewniany patyczek, ponieważ nie mam zbyt narastających skórek. Są takie osoby, u których są tak narośnięte i twarde skórki, że frezarka radzi sobie z tym najlepiej i najszybciej- a liczy się także czas wykonania takiego manicure.
 Trochę się rozpisałam, ale dalej, co potrzeba do takiego manicure :) :
-lampa UV bądź led
-lakiery hybrydowe (baza, top, kolor)
-blok polerski najlepiej do naturalnej płytki (mała uwaga na temat bloków polerskich, wiem że większość używa zwykłego, białego bloczku, który dość mocno powiedziałabym nawet 'zdziera' płytkę. Służy on do wygładzania powierzchni sztucznych paznokci, m.in. żelowych, dlatego najlepiej zaopatrzyć się w blok do naturalnej płytki, z tego co widziałam jest on dostępny w rossmannie, ten z kilkoma stronami :) ja sama nie matuję paznokci przy manicure hybrydowym, są o równej powierzchni a i wtedy lepiej mi się je zdejmuje)
-cleaner
-waciki bezpyłowe
-pilnik (najlepiej szklany lub papierowy)
Moja lampa była jedną z najtańszych, kosztowała nie całe 50 zł, ale taka w zupełności mi wystarcza, pochodzi z allepaznokcie. 
 Posiada dwa tryby- ciągły oraz 120 sec. który jest standardowym czasem utwardzania hybryd.


Etapy manicure hybrydowego
1. Nadajemy paznokciom żądany kształt, lakiery hybrydowe lepiej trzymają się na krótkich paznokciach- na dłuższych końcówki mogą delikatnie pękać, powodować przy tym efekt pajęczej sieci
2. Odsuwamy skórki
3. (najlepiej w tym momencie umyć ręce, aby pozbyć się pyłu po piłowaniu)
4.Delikatnie matowimy płytkę
5. Odtłuszczamy cleanerem dokładnie każdy paznokieć, po tym czasie nie dotykamy już paznokci niczym innym
6. Nakładamy cienką warstwę bazy (najlepiej zostawić troszkę miejsca z boku, lakiery te mają tendencję do spływania, kilka razy zdarzyło mi się że baza spłynęła na boki) i utwardzamy w lampie wg. informacji producenta
7. Nakładamy dwie warstwy koloru, także dość cienkie, uważając aby nie powstały przy końcach tzw. wałeczki, lakier musi być równomiernie rozprowadzony także na brzegu paznokcia, wkładamy do lampy
8. Na sam  koniec top, którym musimy pokryć dokładnie całą powierzchnię, inaczej może schodzić kolor z tego miejsca. Wkładamy do lampy
9. Dokładnie przecieramy paznokcie cleanerem, usuwając warstwę dyspersyjną. 
Przy malowaniu należy pamiętać o tym, aby pokryć wolny brzeg paznokcia.
Podczas malowania nie przecieramy żadnej warstwy cleanerem- gdy lakier utwardza się w lampie, zostaje na nim klejąca warstwa- tzw. warstwa dyspersyjna. Powoduje ona lepszą przyczepność następnych warstw. Zmywamy ją dopiero gdy utwardzimy ostatnią- top.
Jak zdjąć manicure hybrydowy?
Generalnie są dwa sposoby. Moczenie paznokci w acetonie w miseczce, bądź nałożenie wacików nasączonych acetonem/zmywaczem z acetonem i przykrycie dokładne folią aluminiową. Ja preferuję ten drugi sposób, ponieważ zużywa się mniej acetonu. Trzymamy tak ok. 10-15 min (semilac trzymam15 min, schodzi dość opornie, dobrze się trzyma) i zdejmujemy metalowym kopytkiem lub drewnianym patyczkiem. Ja takowego kopytka w domu nie mam, ale jest ono skuteczniejsze niż drewniany patyczek, choć można nim zrobić sobie krzywdę, zbyt mocno traktując paznokcia. Robimy to delikatnie, lakier sam powinien odchodzić. Jeśli jeszcze widać że się trzyma, na kilka minut powtarzamy proces moczenia w waciku z acetonem i folią. 
Jakie lakiery hybrydowe wybrać?
Polecam te które są w miarę korzystnej cenie, ale dobre jakościowo. Wiem że te tańsze lakiery (10-15 zł) ponoć też są dobre, jednak takich nie próbowałam. Te najtańsze, chińskie, mają tendencję do marszczenia, szybkiego schodzenia, czasem są to po prostu zwykłe żele w butelkach. Gelish często spływa z brzegu paznokcia w lampie, i z kolorami czasem jest problem, generalnie uważam że za tę cenę nie są warte. Indigo natomiast są dobre, ale też nie należą do najtańszych.
Ja wypróbowałam lakiery Gelish, Indigo i Semilac. W domu stosuję tylko Semilac, i jestem z nich zadowolona. Dobrze się trzymają, mają szeroką gamę kolorystyczną i są w dobrej cenie (ok 30 zł, czyli koszt mniejszy od lakieru essie).
 Semilac bardzo dobrze kryję, i trzymają się długo- aż do 3 tygodni. Potem może już przeszkadzać odrost, raz zdarzyło mi się że lakier  pękł w jednym miejscu, bądź kawałek odprysł. Pędzelki są precyzyjne, na tyle szerokie że dobrze się nimi operuje. Gama kolorystyczna jest ogromna, każdy znajdzie coś dla siebie, na dodatek marka często wypuszcza nowe kolory. Nie ma z nimi żadnych problemów, i myślę że idealnie nadają się do użytku salonowego jak i domowego.

Pozdrawiam
Antymionka

niedziela, 5 lipca 2015

Projekt denko 3/2015

Z tego co widzę ostatni projekt denko był pod koniec marca, a moja torebka z zużytymi produktami znacznie urosła. Przede wszystkim obfitowała w pielęgnacyjne produkty, ale kolorówka także się znalazła :).

Pielęgnacja ciała
BeBeauty Sól do kąpieli
Coś co lubię, potrzebuję i zawsze do niej wracam. Używam jej do moczenia stóp, i w tej kwestii sprawuje się świenie. Nie odświeża tak bardzo jak typowe, ziołowe sole do stóp, ale godnie je zastępuje. Za plusami przemawia także cena- nie całe 5 zł, oraz dostępność w biedronkach.
Isana, zimowy żel pod prysznic z ekstraktem z wanilii
Przyjemny żel, chociaż denerwuje mnie w nich nieco galaretkowata konsystencja. Delikatny, kremowy zapach, w niskiej cenie. Łagodnie mył i nie wysuszał za bardzo ciała.
Lady SpeedStick, antyperspirant w żelu
Coś co kiedyś kupiłam przypadkiem, a stał się moim ulubioną ochroną przeciw poceniu. Szybko się wchłania, ładnie pachnie, i przede wszystkim działa.
 Iwostin Sensitia, żel hypoalergiczny
Produkt który dostałam z pudełkiem BeGlossy, bodajże w sierpniu zeszłego roku. Nie sprawdził mi się ani do ciała, ani do twarzy. Ze względu na dodatek aloesu twarz była zaczerwieniona (mam ostatnio problemy z naczynkami) a ciało mył jak każdy inny żel, ani nie nawilżał, ani nie był specjalnie delikatny. Za tę cenę są o wiele lepsze produkty, i to nie aptecznych marek.
BeBeauty, zmywacz do paznokci
Bardzo go lubię, mimo że nie ma acetonu świetnie zmywa każdy lakier. Widziałam że ma zmienione opakowanie-oby pompka była lepsza :).
Tołpa, kremowe serum odmładzające do rąk
Które katowałąm bardzo długi czas. Nie podobało mi się do końca działanie, oraz zapach, który przypominał właśnie torf. W ogóle nie nawilżał i nie pielęgnował dłoni.
 Evree, peeling do stóp
Który był naprawdę świetny. Kremowy peeling, którego wystarczało niewiele aby dokładnie wypeelingować stopy. Na pewno do niego powrócę, ponieważ jestem stopomaniaczką :).
FussWohl, Krem usuwający zrogowacenia
Wpadł mi w ręce gdy poszukiwałam czegoś do pielęgnacji stóp. Nie spodziewałam się tak dobrego produktu w takiej cenie. Nawilża, usuwa zrogowacenia mimo lekkiej konsystencji
 Pielęgnacja twarzy
Clinique, liquid face soap, mydło do mycia twarzy w płynie do cery mieszanej i tłustej
Kopiłam je w zestawie miniaturowym 3 kroków Clinique. To mydło z całej trójki wypadło najlepiej, ponieważ dokładnie myło twarz z makijażu, lekko chłodziło i odświeżało, dawno nie używałam tak dobrego żelu do mycia twarzy. Rozważam w późniejszym czasie kupno pełnowymiarowego opakowania.
Biały Jeleń, żel do mycia twarzy z aloesem
Jest to moje 3 opakowanie, jednak więcej do niego nie wrócę, ponieważ moja twarz w ostatnim czasie zrobiła się bardziej naczyniowa, i po umyciu tym żelem stawała się czerwona i piekąca. Jednak z czystym sumieniem mogę go polecić, w szczególności na lato, bo odświeża twarz, ma delikatny zapach i dobrze zmywa makijaż.
Mixa, łagodzący tonik optymalna tolerancja 
Rzeczywiście był łagodny, i spełniał zadanie toniku.Dobrze przygotowywał twarz na nałożenie kremu, jednak nie będę do niego powracać, ponieważ w kwestii toniku najlepiej sprawdzają się u mnie hydrolaty.
 Body Club, Maska rozjaśniająca 
Można było do niedawna dostać ją w biedronce za 5,99. Skusiła mnie obietnica rozjaśnienia twarzy. Ładny wygląd opakowania mnie zachęcił, mimo że w składzie jest śluz ślimaka, a do tej pory używanie produktów z czymś takim obrzydzało mnie. Jednak cały zestaw- pianka do mycia twarzy, serum oraz maska nie zrobiły na mojej twarzy nic. Na drugi dzień czułam że twarz jest cała klejąca, tłusta. Po zdjęciu maski poczułam się jak po liftingu, naciągnięta i gładka, ale żadnego rozjaśnienia, nawet wyrównania kolorytu nie było. Co skutecznie zniechęciło mnie do dalszego używania takich masek.. :).
SVR, filtr do cery tłustej, trądzikowej SPF 50
Kupiony w zeszłym roku na promocji w SuperPharm za 40 zł. Uważam, że filtr jest dobry. Chroni twarz, nie przyczynia się do powstawania zmian trądzikowych, nie zapycha porów. Niestety bieli, i tłuści cerę (chociaż to przy filtrach normalne). Pod makijażem zachowuje się ok, chociaż inne filtry lepiej sobie z tym radzą. Pod koniec tubki jednak zaprzestałam jego używania- kompozycja zapachowa zawarta w składzie sprawiała że dostałam alergii, przez co łzawiły i piekły mnie oczy, osobom z wrażliwymi oczami, lub chorującymi przewlekle na choroby oczu odradzam.
Sylveco, łagodzący krem pod oczy
Podeszłam do niego nieco sceptycznie, ponieważ konsystencja jest nieco tłusta (zapewne przez olejki). Jednak gdy każdy krem powodował u mnie pieczenie, ten złagodził tą okolicę niczym kostka lodu. Okolice oczu były ukojone i nawilżone. Pewnie gdybym miała całe opakowanie, doprowadziłabym moją skórę wokół oczu do normalnego stanu, tak niestety dalej męczę się z podrażnieniem.
Pielęgnacja włosów
Nivea, szampon brillant blonde
Szampon bardzo gęsty, treściwy, z keratyną. Według mnie dobrze nadaje się na zimę, gdy włosy są bardziej wysuszone, do stosowania kilka razy w tygodniu. Świetnie nawilża, i zauważyłam też dłuższe utrzymanie koloru.
Eva natura, szampon pokrzywowy do włosów przetłuszczających sięDobrze się pienił, przyjemnie pachniał, ale sprawiał że moje włosy były po nim bardzo szorstkie. Fajnie oczyszczał skórę głowy, ale więcej go nie kupię, inne szampony tej marki są o wiele lepsze.
Biedronka, suchy szampon
Kupiony po krótkiej recenzji anwen. Nie ukrywam że kupowanie batiste jest rzeczą uciążliwą. Kosztuje 15 zł, a nie zawsze mam po drodze do rossmanna czy hebe. Ten sprawuje się niemal identycznie jak batiste. Dobrze się rozpyla, ładnie pachnie. Co według mnie jest plusem u tego szamponu, nie pozostawia zapachu na włosach- batiste pachną bardzo intensywnie co mnie dusiło w ciągu dnia, i kłóciło się z perfumami.
L'Biotica Biovax, intensywnie regenerująca maseczka
Kiedy przechodziłam moment kryzysowy, czyli ten w którym postanowiłam zachować naturalny kolor włosów,  potrzebowałam czegoś, co zregeneruje moje średnio długie, zniszczone farbą włosy, aby jakoś to wyglądało. I nie spodziewałam się, że ta maseczka mi to zaoferuje. Jest dość treściwa, gęsta, ale nie obciążała moich włosów. Było po niej gładkie, nawilżone, błyszczące. Nie wiem jak byłoby teraz, gdy mam już większość naturalnych włosów, ale kuszą mnie inne maski z tej firmy :).
 Kolorówka
Catrice, all matt plus
Druga butelka tego podkładu, który uważam za jeden z lepszych do cery tłustej bądź mieszanej. Na pewno szerzej opiszę go w poście na temat mojego makijażu.
Flormar, tusz do rzęs x10 volume sculpting
Świetny tu sz, który posłużył mi na długie 4 miesiące. Dużo szczotka dobrze rozczesywała moje gęste rzęsy. Nie osypywał się ani nie kruszył, na pewno przyjrzę się bliżej ofercie tuszy flormaru.
Lovely, volume maximizer 3D
Chciałam spróbować coś innego niż tusz false lashes, ale niestety przejchałąm się. Mimo także dużej szczotki z włosia to nie było to samo, tusz słabo sobie radził z podkręcaniem, i rzęsy po godzinie, dwóch opadały.

To już całe moje denko. Trochę się go uzbierało, ale nie chcę też pokazywać wam dwóch czy trzech produktów miesięcznie, lecz większą ilość.
Przepraszam też za przestój na blogu- wiem że wiele z was zagląda tu codziennie. Na pewno się to poprawi w lipcu :).
Pozdrawiam
Antymionka

niedziela, 7 czerwca 2015

Jak przeszłam na łagodną pielęgnację cery i czego aktualnie używam

Odkąd tylko pamiętam, moja cera jest trądzikowa. Kiedyś w wieku nastoletnim, była to normalna sprawa, potem się nieco wyciszyło, a następnie był powrót.W tej chwili staram się świadomie o nią dbać, przechodząc na kosmetyki które służą mojej cerze.
Zaczęłam od kremu do twarzy i żelu do mycia. Dotychczas używałam zwykłych żeli, zadowolona byłam w sumie z każdego. Jednak cera trądzikowa, to cera wrażliwa, z którą jest mnóstwo problemów. Przez nadmierne wysuszenie produkuje więcej sebum, a co za tym stoi- pojawiają się wypryski.
Był taki moment krytyczny, gdzie już nie wiedziałam czego się łapać. Odstawiłam wszystko, myłam tylko twarz, i zaczęłam powoli wprowadzać kosmetyki. Zmieniłam żel do mycia twarzy oraz kupiłam krem który według mnie ma świetny skład, z jak najmniejszą ilością chemii. Pokazywałam wam w nowościach       że kupiłam żel do mycia twarzy oraz krem z serii Tołpy, którą wypuściła do biedronek. Trochę żałuję że nie ma ich na stałe, bo żel skradł moje serce. Jest delikatny, mimo że nie ma SLS, dobrze się pieni. Delikatnie ściąga skórę po myciu, ale nie jest to bardzo nieprzyjemne. Do olejków do mycia twarzy nie jestem przekonana, do tej pory żaden olej mi nie podszedł.
Jeśli chodzi o tonik, używam ten z Ziaji seria manuka, ale już wiem że więcej nie kupię takiego toniku- najlepiej mojej cerze służył hydrolat różany.
 Jeśli chodzi o maseczki oraz peelingi, niezmiennie używam od wielu miesięcy tego samego- peelingu enzymatycznego z Ziaji, oraz maski tonizującej Babuszki Agafii, która łagodzi, lekko chłodzi i lekko nawilża cerę. Nie wierzyłam w działanie naturalnych masek póki sama nie zaczęłam ich używać :).
 Dla niektórych peeling enzymatyczny to ściema, a dla niektórych wybawienie. Ja z racji wyprysków ropnych nie mogę sobie pozwolić na peeling z granulkami, ale przyznam że na początku stosowania widziałam większą różnicę, być może czas przerzucić się na peeling innej firmy.
 Na szyję i dekolt używam kremu oliwkowego z Ziaji. Tani, i skuteczny, a o cienką skórę szyi i dekoltu należy dbać tak samo jak o skórę twarzy.
Pod oczy ląduje ostatnio krem z Balei z koenzymem Q10, jest ok jak na razie, poprzedni z flos leku zaczął mnie mocno podrażniać.
 Na delikatniejsze kremy przeszłam po skończeniu serum korygującego z Bielendy, które zrobiło duży szał. U mnie także się ono sprawdziło, i nawet ma swoją recenzję na blogu, więc odsyłam was do niej. Powoli, najpierw na zmianę używałam serum, i kremu nawilżającego, a potem całkowicie je odstawiłam. Niestety po jakimś czasie, tak jak napisała lamadolamy, krem z tołpy wysuszył mi skórę (a ja głupia nie wierzyłam) i musiałam go stosować tylko na dzień (pod makijaż sprawuje się super) a na noc obecnie używam custom repair serum z Clinique.
 Tak jak wiele osób powtarza, każda cera jest inna. Tak jak nie wierzyłam w naturalne kosmetyki i uważałam że silikon mi nie zaszkodzi, tak szybko zmieniłam zdanie. Niektórym świetnie służą kosmetyki z drogerii natomiast naturalne na nich nie działają, a niektórzy muszą napocić się aby coś dopasować. Ja w szczególności polecam delikatną pielęgnację, naturalną cerom trądzikowym, tłustym, które są wrażliwe, i mają różne kaprysy.